Był blady jak niebo - bez cienia uśmiechu,
Jak wicher do lotu się rwał.
Zapragnął spróbować, sam sobie na przekór,
Więc stanął na szczycie wśród skał.
Szum morza złowieszczy dobiegał z oddali,
Jak gdyby miał skończyć się świat,
On jednak nie widział ni burzy, ni fali
Gdy skrzydła rozwijał na wiatr.
Szalony Ikar -
- Uwierzył w siłę swoich rąk!
Szalony Ikar -
- Przekroczyć chciał zaklęty krąg -
- Szalony Ikar...
Na oścież ramiona otworzył do lotu,
Choć serce wypełniał mu strach.
Lecz wiedział, że musi, że wreszcie jest gotów,
Że wolność ryzyka ma smak.
Wciąż wyżej i wyżej do słońca szybował,
Aż zniknął i spłonął jak ćma.
(tak wielu Ikarów się rodzi od nowa,
a lot szaleńczy wciąż trwa...)
Szalony Ikar -
- Uwierzył w siłę swoich rąk!
Szalony Ikar -
- Przekroczyć chciał zaklęty krąg -
- Szalony Ikar...